*muzyczka*
Lena's POV
Czekanie. I chwilowe życie w niepewności. Najgorsze co może być. Czekaliśmy ponad dwie godziny. Bardzo się bałam. Nikt nie wiedział co się stało z Adamem. Dochodziła godzina 18:00. Po chwili z sali wyszedł lekarz. Czy oni zawsze muszą mieć twarze bez emocji? Wtedy nie wiadomo czy z pacjentem jest w porządku, czy może na odwrót. Podszedł do rodziców Adama. Zaczął z nimi rozmawiać. Po paru słowach doktora, jego mama odetchnęła z ulgą. Wiedziałam, że Adam żyje.- A czy można do niego wejść? Tak tylko na chwilę - poprosiła Dominika. Aż się zdziwiłam, że chce się z nim widzieć.
- Pacjent będzie w śpiączce przez następne 48 godzin. Ale to normalne. Po tym czasie powinien się obudzić. Ma tylko złamaną nogę, więc niestety, ale będzie musiał być w domu. Mogą państwo wejść, ale dosłownie tylko na moment - na salę weszła cała rodzina.
- Chodź. Jutro przyjdziemy w odwiedziny - powiedział Łukasz. Wstałam i pokierowałam się wolnym krokiem do wyjścia. Na zewnątrz nadal padało. Westchnęłam. Odwróciłam się do Łukasza.
- Będę już iść - oznajmiłam patrząc na chłopaka. Pożegnałam się i udałam do swojego domu. Nadal mnie mogłam uwierzyć w to co się stało. Byłam oszołomiona i roztrzęsiona. Przyszłam do domu cała mokra od deszczu. Mama wyszła z kuchni sprawdzić kto wszedł do środka.
- Czemu nie było Cię tak długo? - zapytała.
- Mój kolega miał wypadek i jest w szpitalu... - mruknęłam zdejmując buty.
- O matko! Ale nic poważnego, prawda? - zapytała z troską.
- Ma złamaną nogę i jest w śpiączce... ale krótkiej - poszłam na górę. Weszłam do łazienki i zdejmując ubrania weszłam pod prysznic. Ciepła woda lała się na moje ciało, więc szybko się rozgrzewało. Uwielbiałam ciepłe prysznice. Po dziesięciu minutach wyszłam z kabiny i owinęłam się ręcznikiem. Wytarłam się nim i założyłam piżamę. Wrzuciłam brudne ubrania do kosza na pranie. Poszłam do swojego pokoju i położyłam się do łóżka. Wzięłam telefon do ręki i napisałam do Zuzy o wypadku Adama. Dziewczyna nie mogła uwierzyć. Przeniosłam się z nią na wideo rozmowy. Rozmawiałyśmy długo o tej całej sytuacji.
- Bardzo się o niego bałam. To przeze mnie wszystko. Gdybym go tak nie olała, nie stało by się to... - powiedziałam z wyrzutami sumienia, a po moim policzku spłynęła łza.
- Heej... Nie płacz. Wiesz co Adam mi mówił? Że bardzo Cię kocha i już dawno chciał Ci o tym powiedzieć - rozszerzyłam oczy. Adam... Mnie kocha... Uśmiechnęłam się, a z mojego oka wypłynęła kolejna łza, ale tym razem ze szczęścia. Przygryzłam wargę. Pogadałam jeszcze chwilę z dziewczyną, a po jakimś czasie poszłam spać.
Następnego dnia...
*w śnie Leny*
Mój koncert. Właściwie to koncert mojego zespołu. Tłumy szaleją i krzyczą.
- Ostatnią piosenkę chcę zadedykować mojemu chłopakowi, który niestety, ale nie może być tu razem ze mną - Zakręciła mi się łezka w oku. Spojrzałam na Krystiana i Dawida. Po chwili zaczęliśmy grać, ale po niecałej minucie przestali, a światła zgasły.
- Co jest... - nagle jeden reflektor się włączył a na scenę wszedł Adam. Nie mogłam uwierzyć, że tu jest...
- A-Adam? - załamał mi się głos, uśmiechnęłam się.
- Lena, jesteśmy już ponad pięć lat i mam do Ciebie pytanie - po tych słowach uklęknął przede mną i wyjął z kieszeni marynarki pudełeczko otwierając je.
- Czy zostaniesz moją żoną?
*koniec snu*
Obudziłam się i usiadłam. Przetarłam oczy.
- Jeju, co za sen... - uśmiechnęłam się lekko. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 10:32. Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam białą koszulkę, czarne legginsy i szary sweter. Poszłam do łazienki. Ubrałam się, uczesałam i umalowałam. Wróciłam jeszcze do pokoju po telefon. Wzięłam torbę i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie jakieś śniadanie i zjadłam je w pośpiechu. Wpakowałam do torby dwie tabliczki czekolady oraz dwa tymbarki. Ubrałam moje białe vansy i wyszłam z domu. Pokierowałam się w stronę szpitala. Chciałam odwiedzić Adama. Weszłam do budynku. Podeszłam do recepcji.
- Dzień dobry, na jakiej sali leży Adam Zimmermann? - zapytałam recepcjonistki.
- Sala 306 - uśmiechnęła się do mnie pani za ladą.
- Dziękuję - pokierowałam się w odpowiednie miejsce. Weszłam po cichu. Przy łóżku Adama stała pielęgniarka.
- Dzień dobry, można? - zapytałam wychylając się zza drzwi.
- Witam, oczywiście - uśmiechnęła się do mnie. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Adam leżał na łóżku w szpitalnej piżamie. Pielęgniarka wyszła, więc mogłam zostać sama z brunetem. Położyłam moją torbę na kanapę i wyjęłam tabliczki czekolady. Położyłam je na etażerce obok łóżka chłopaka. Wzięłam stolik i usiadłam obok niego.
- Cieszę się, że nie jest Ci nic poważnego. Bałam się o Ciebie - złapałam go za rękę - Rozmawiałam z Zuzą... i powiedziała mi, że coś do mnie czujesz. Że mnie kochasz... - uśmiechnęłam się - Tylko szkoda, że nie mogę teraz z Tobą o tym porozmawiać... Ja też Cię kocham... Nawet nie wiesz jak bardzo - przysunęłam się lekko do Adama i nachyliłam się nad nim. Musnęłam delikatnie jego usta. Odsunęłam się od niego. Niespodziewanie chłopak otworzył oczy. Moje tęczówki rozszerzyły się.
- Adam! - uśmiechnęłam się szeroko. Chłopak spojrzał na mnie rozkojarzony. Po chwili jednak uśmiechnął się.
22 Rozdział!
Adam jest niczym śpiąca królewna! :D
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! ^^
Czytasz? Komentujesz! ♥
Bo to daje mi jeszcze więcej weny!
Zapraszam na aska.
Pozdrawiam cieplutko, Wiktoria! <3
O kurde jak z Królewny Śnieżki... tylko tak trochę na odwrót! ;d
OdpowiedzUsuńCiekawe,czy to słyszał ? D:
OdpowiedzUsuń