- Następny laluś? Niech zgadnę. Pan "youtuber" zwany Naruciak. Jesteś żałosny - parsknął śmiechem, a Adama aż poniosło.
- Wiesz co Łukasz, chyba jednak należy im się ostre manto - wstałam i podbiegłam do Leny. Zanim Łukasz zdołał cokolwiek zrobić, Daniel uderzył go w policzek przez co brunet upadł na Ziemię. Adam próbując pomóc przyjacielowi, wziął zamach aby uderzyć mojego brata, jednak Szymon wykręcił mu nadgarstek i uderzył z kolana w brzuch. Lena zrobiła wielkie oczy, podbiegła do Adama i odepchnęła Szymona z całej siły, a potem zrobiła parę ciosów takich jak stosują w karate, przez co "położyła" kolegę mojego brata na ziemię. Ukucnęła przy Adamie i zaczęła go uspokajać. Byłam pod wrażeniem zdolności Leny. Nie wiedziałam, że trenuje karate.
- Gdzie Ty się tego nauczyłaś? - zapytał Adam śmiejąc się, ale potem złapał się na brzuch z bólu.
- Po Tym jak Sebastian na mnie napadł poszłam na zajęcia z samoobrony. Jakby coś jeszcze raz się takiego zdarzyło to trzeba być przygotowanym - uśmiechnęła się do chłopaka. Przeniosłam wzrok na Łukasza. Leżał na trawie i bronił się przed Danielem.
- HEJ! - krzyknęłam w ich stronę. Podeszłam do Daniela i odsunęłam go od bruneta.
- Przestań już! - spojrzałam na brata.
- Pogadamy w domu - pokazał na mnie palcem i podszedł do Szymona biorąc go pod ramię - I nie myśl sobie, że skończyliśmy. Mama się o wszystkim dowie - po chwili zniknęli. Przeniosłam wzrok na konającego z bólu Łukasza.
- Wszystko w porządku? - zapytałam z troską.
- Co za głupie... auu... pytanie - mruknął trzymając się za ramię. Miał rozciętą wargę i podbite oko. Pomogłam mu wstać.
- Zabierzmy ich do mnie - zarządziła Lena. Przytaknęła i ruszyliśmy z chłopakami do domu dziewczyny.
Lena's POV
Posadziłyśmy chłopaków na kanapie. Dalej wszystko ich bolało. Westchnęłyśmy obie z Zuzą.
- I po co wam to było? - odezwałam się w ich stronę.
- Nie mogłem sobie pozwolić na wyzywanie mnie. - wyjaśnił Łukasz.
- A ja nie mogłem pozwolić, żeby ktoś poniżał mojego przyjaciela - dodał. Spojrzeli na siebie i z uśmiechem na twarzy przybili sobie piątkę. Uśmiechnęłam się lekko.
- Zostańcie tu. Przyniosę wam coś przeciwbólowego i plastry.
- Czekaj, idę z Tobą - poszłyśmy do kuchni po potrzebne rzeczy dla chłopaków. Otworzyłam szafkę, gdzie były leki, plastry, i tak dalej, czyli w skrócie, apteczka. Zuzia usiadła na blacie i czekała, aż wszystko wyjmę.
- Nie opowiedziałaś mi jak było na randce - spojrzałam w jej stronę z uśmieszkiem na buzi.
- Cicho! Bo jeszcze usłyszy! - uciszyła mnie, a ja zachichotałam.
- Dobra, mów - powiedziałam ciszej tak jak mi kazała.
- Dobrze, miło, fajnie... Dopóki nie przyszedł mój brat, było jak z bajki. Prawie mnie pocałował - szepnęła rozmarzona. Popatrzyłam na nią.
- Naprawdę?! Jeju, to super! - krzyknęłam.
- Dziewczyny, my tu zdychamy z bólu, a wy se gadacie! - krzyknął Adam. Zaśmiałyśmy się razem.
- No już już idziemy, bo nam książęta umrą! - powiedziałam to głośniej, tak żeby usłyszeli.
- Haha, bardzo śmieszne - odezwał się Łukasz.
- No już idziemy - wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy. - Potem mi opowiesz - mrugnęłam do rudowłosej i poszliśmy do chłopaków. Zaczęliśmy ich opatrywać. Zuza, Łukasza, a ja Adama. Po dziesięciu minutach skończyłyśmy. Usiadłyśmy pomiędzy nimi.
- Dzięki dziewczyny, jesteście najlepsze - odezwał się Adam. Uśmiechnęłam się do niego.
- Należy się nam coś - chłopak pocałował mnie w policzek i przytulił do siebie. Zuza i Łukasz patrzeli na nas, a po chwili spojrzeli na siebie. Łukasz posłał Zuzi niewinny uśmieszek, a ona z rumieńcem na twarzy go oddała.
- Jesteście mega słodcy - uśmiechnęłam się do nich. Popatrzyli na siebie i zachichotali.
- Dobra... Ja już będę iść - oznajmiła Zuza i wstała z kanapy.
- Odprowadzę Cię - zaproponował Łukasz i wstał razem z nią. Pożegnali się z nami i wyszli.
- Ciekawe co będzie się działo po drodze - powiedział Adam.
- A co ma się dziać? Odprowadzi ją i tyle.
- Ja bym zrobił co innego.
- Co byś zrobił? - zapytałam ciekawska.
- Zaprowadził w ciemną uliczkę i zaczął łaskotać tak, że w końcu dziewczyna by się we mnie zakochała.
- A co jeśli już jest?
- To pozostaje mi tylko łaskotanie - wzruszył ramionami i zaczął mnie łaskotać
- O nie, haha! - zaczęłam się śmiać.
Łukasz's POV
Wyszliśmy z domu Leny i zaczęliśmy się kierować w stronę domu Zuzi. Szła pierwsza, ponieważ nie znałem za bardzo drogi do jej domu. Przez drogę nic nie mówiliśmy. Nie wiem czemu, ale bałem się odezwać. W końcu nie wytrzymałem tej ciszy.
- Słuchaj, chcę Cię przeprosić, że naskoczyłem na Twojego brata - oznajmiłem.
- To on Cię pobił, nie Ty jego. To on powinien przeprosić, a nie Ty - spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
- Aaa... Podobało Ci się chociaż? - zapytałem rudowłosej.
- Jasne, musimy jeszcze kiedyś to powtórzyć - uśmiechnęła się do mnie. Nagle zaczęło padać.
- No nie. Będę cała mokra - jęknęła z bezradności. Zdjąłem z siebie kurtkę i założyłem ją na dziewczynę.
- Łukasz, nie musisz...
- Ale chcę.
- Dziękuję - uśmiechnęła się. Szliśmy jeszcze kawałek drogi. Kiedy zatrzymaliśmy się przy domu Zuzi, zdjęła z siebie kurtkę i oddała mi.
- Dziękuję, za dzisiejszy dzień. Było świetnie - uśmiechnęła się słodko.
- Nie ma za co - podeszła do mnie i przytuliła się. Uśmiechnąłem się i przytuliłem do siebie mocno. Odsunęła się i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się lekko. Dziewczyna stanęła na palcach i lekko mnie pocałowała. Byłem zaskoczonym jej gestem, ale po mimo to oddałem pocałunek. Odsunęła się szybko i spojrzała na mnie.
- Przepraszam, nie powinna byłam... - była cała czerwona, zaśmiałem się.
- Nic się nie stało, Zuzia. Leć do domu, bo pewnie Twój braciszek czeka. Widzimy się jutro - uśmiechnąłem się do niej i przytuliłem ją.
- Pa... - mruknęła i weszła szybko do domu, a ja odszedłem w swoją stronę. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że mnie pocałowała. Chciałbym, żeby działo się to częściej, no ale cóż. Postaram się, żeby coś z tego wyszło. Nawet jeżeli coś nam stanie na drodze, pokonam to. Pokonamy to razem z Zuzią.
Adam's POV
Rozmawialiśmy z Lenką o jej kanale. Za oknem padał deszcz. Krople cieczy uderzały mocno w okno balkonowe.
- Jutro pójdziemy i kupimy Ci ten sprzęt. Już Ci to obiecuję na bank.
- Ja mogę poczekać Adam, nie spieszy mi się.
- Ale nie chcę, żebyś czekała. Masz się rozwijać w kierunku muzycznym i koniec kropka. - uśmiechnąłem się w jej stronę. Wtuliła się we mnie.
- Wiesz, że Cię kocham, prawda? - zapytała mnie.
- Wiem, ja Ciebie też - pocałowałem ją w głowę. Zaczęła się burza. Lena pisnęła i wtuliła się jeszcze bardziej we mnie. Zaśmiałem się.
- Czemu się śmiejesz? - wydukała płaczącym głosem.
- Bo jesteś słodka - mruknąłem. Siedzieliśmy tak przez cały czas. Spojrzałem na Lenę. Robiła coś w moim telefonie. Nawet nie wiedziałem kiedy go wzięła. Grała w jakąś grę. Spojrzałem w stronę tarasu. Nagle na nim pojawiła się Alicja, mokra od deszczu, w tym czasie był grzmot i piorun. Po chwili zniknęła. Zrobiłem wielkie oczy.
- L-Lena... - szturchnąłem dziewczyną. Nie odrywałem wzroku od miejsca gdzie "objawiła się" Alicja.
- Hmm? - zapytała odkładając telefon.
- Chyba widziałem Alicję.
ROZDZIAŁ 42!
Skok w akcji co nie? :D
Jak wam się rozdział spodobał?
Co wam się spodobało najbardziej?
Czytasz? KOMENTUJESZ!!!
Bo to daje mi jeszcze więcej więcej i jeszcze raz więcej weny, miśki!
Pozdrawiam was cieplutko i życzę udanego tygodnia!
Wiktoria ♥